poniedziałek, 16 stycznia 2012

~ 54



Bardzo lubię to ukazywanie brudnej strony miast, brudnej strony ludzi; jeden z najbardziej przejmujących, chociaż nie narzucających się, obrazów samotności, z jakimi zetknęłam się w ostatnim czasie; tło muzyczne na najwyższym poziomie (z Laurie Anderson na czele), Doyle szaleje z kamerą a ciemne, zaspane wnętrza i ciężkie powietrze budują klimat, od którego przechodzą ciary. Zniechęciłam się do Kar Wai Wonga po "blueberry nights", ale "aniołami" znowu wskoczył na listę reżyserów, którym będę przyglądać się baczniej. Gdyby nie sesja: już siedziałabym przy "chungking express" albo "happy together", a tymczasem muszę znowu, z bólem głowy, odwracać się do Rokickiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz