środa, 29 lutego 2012

~ 59

Przestają interesować mnie poważne tematy; oglądam survivor, słucham podcastów, douczam się angielskiego, żeby też kiedyś znaleźć się na wyspie, założyć setki sojuszy, wylądować na ponderosie i mieć największy ubaw w życiu, a potem wręczyć komuś czek na milion dolarów. Jako szalony fan stwierdzam: dwudziesty czwarty sezon zaczyna się bardzo fajnie, liczę na same blajndsajdy, dużo oszukiwania i chociaż parę świetnych strategii; zobaczymy, czy rozwinie się to w dobrą stronę.
Oprócz tego: czekam na weekend. A z dalszych: na czerwcowe picie na plaży, całonocne siedzenie w samym żakiecie, koniec odmrażania sobie kciuków, kiedy w kieszeniach gubią mi się rękawiczki.


wtorek, 21 lutego 2012

~ 58



- Just get me a sample.
- No can do.
- What's that? Some place near Katmandu? Meet me halfway, mate.


Ian Brown solowo to stypa, ale do Stone Roses mam sentyment jak stąd do Kaliforni. Ciekawe, czy po reaktywacji faktycznie wydadzą coś nowego, liczę na jakieś bajery - jeśli chodzi o muzykę, ciągle jeszcze nie jestem zgorzkniała.
Co do newsów z mojego fascynującego życia: filmowo skończyłam Hitchcocka, lecę z Kurosawą (i chyba powoli wchodzę w ten etap słusznie czczonych obrazów, bo pierwsze były po prostu kiepskie), dalej kocham się w Hrabalu, uświadamiam sobie braki w historii i sztuce, które trzeba będzie pozmazywać, no i - co najważniejsze - znowu wracam do pisania, chociaż kontakty w Lampie pewnie już przepadły, wątpliwa sława po konkursie też już przebrzmiała, ale wciąż jeszcze może zdążę z czymś poważnym do dwudziestki i wygram zakład, kupię sobie fajną chatę blisko uczelni z mnóstwem parapetów i codziennym dowozem świeżych płyt prosto pod drzwi, zamknę się na cztery spusty w świętym spokoju.

wtorek, 7 lutego 2012

~ 57



Wyplułam z organizmu całe literackie rzemiosło i podmieniłam na wyższy stopień uzależnienia od nikotyny. To jedyne, co zmieniło się w moim życiu przez ostatnie tygodnie.