wtorek, 12 marca 2013

~ 81


Czuję potrzebę wylania się gdzieś daleko poza ścięgna, kości i te przymrożone marcem płaty skóry, ale nie umiem już chyba układać słów, nie umiem oglądać filmów (przeglądam dzisiaj zdjęcia, pozapisywane pliki i myślę, że tyle pięknych chwil spędziłam z kinem a teraz już ciężko dociągnąć do końca i to smutne), nie umiem wcielać się w inne życia, a i pędzenie własnego też nie wychodzi mi zbyt dobrze. Można powiedzieć: sama siebie ograbiłam ze zdolności do pewnego przywiązywania się, a tęsknoty, co ciekawe, nie ubywa przez to wcale. I to tęsknoty za czym właściwie...?