piątek, 14 października 2011

~ 41



Glam: sterty brokatu, połyskliwe kombinezony, metrowe koturny, dużo tuszu i szminek w karminie. Przepiękny, młody Jonathan, McGregor w świetnej formie, mniej niż zwykle irytująca Collette; mnóstwo muzycznych ikon wplecionych w poszczególne postaci, sporo smaczków i jeszcze więcej frajdy z ich odkrywania. Fantastycznie poprowadzona postać Bale'a, odcinającego się od przeszłości, wychowanego w konserwatywnej rodzinie, tylko w złych czasach: chłopca, który chciał żyć trochę inaczej. Fajna oprawa muzyczna, Molko gościnnie na scenie, a wideo do "Ballad of Maxwell Demon" - klasyka kiczu.
Dosyć gadania: idę malować włosy na niebiesko i wślizgiwać się w plastikowe body.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz