niedziela, 3 lipca 2011

~ 28



Ciekawy zarówno technicznie - w końcu sztandarowe dzieło Dogmy (mimo, podobno, złamania paru zasad, ja nie jestem aż takim pedantem, ja nie wiem); jak i merytorycznie - podglądamy grupę ludzi udających osoby niepełnosprawne, wplątujących się w związki między sobą, próbujących obalić normy społeczne, znaleźć dla siebie jakąś wewnętrzną wolność, jakieś swoje miejsce, swojego wewnętrznego idiotę, odpowiedź na pytanie, kto tu tak naprawdę jest mądry - ktoś kierujący się najprymitywniejszymi odruchami i uczuciami, czy ktoś wyuczony do postępowania zgodnego z logiką, inteligencją dopasowujący się pod nakazy społeczeństwa. Wszystko zostaje otwarte: można oglądać z obrzydzeniem, można oglądać z zafascynowaniem; dla mnie najbardziej poruszająca jest ostatnia scena, kiedy Susanne widzi, jak w coś, co dla większości z nich było zabawą, fałszywym przywiązaniem, wplątała się do bólu Karen, próbująca znaleźć ucieczkę od swojej własnej tragedii, w imię "Idiotów" paląca za sobą wszystkie mosty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz