wtorek, 28 czerwca 2011

~ 24

Charlie poważnie zastanawiał się, czy chodzi w dobrą stronę, czy skręca na dobrych światłach, czy to w sumie: siedzenie tu, rączka Maite ocierająca się, brak serwety, zapachy tortilli z ulicy, czy to wszystko jest w alfabecie czy wplątał się w to całkiem przypadkowo i bez perspektyw, czy miał zostać tu, czy lecieć dalej w drogę, w końcu tyle jeszcze Estonii, Luksemburgów i Argentyn czekało na niego, tyle mieszkań z dziurami w podłogach, z mebelkami z ikei w kolorach pastelowych, z żyrandolami spadającymi na kanapę, tyle było tam tego, tych ludzi z kapeluszami, policzkami zaróżowionymi, kostkami obdartymi od martensów, z przeszłością i bez przyszłości, z papugami, nie wyrywanymi od dawna brwiami, pakietem książek i niczym więcej, z rajstopami chowanymi w pufach, z porcelaną na parapecie, z ciastami w każdą sobotę, z planem zdarzeń który nigdy nie udawał się, z łódkami za oknem, z zegarami z winyli, torbami z pękniętą rączką, samolotami, do których nie zdążyło się wsiąść, bo te taksówki; klasami na chodniku i kredą plamiącą kieszeń, z piegami, bez piegów, z dłońmi malutkimi, z historią w stopniu podstawowym, z drzwiami nie domykającymi się, mieszkaniami bez balkonów, lodówkami otwartymi i rozmrażającymi się, ze słabościami do shoegaze i z rozładowanymi telefonami, tyle dziewczynek z sukienkami przed kolano i wadą minus pół, chłopców po raz pierwszy kupujących czasopisma, tyle było tajemnic powpychanych jeszcze w szuflady, niezbadanych chorób i cudownych ozdrowień, szafek zakluczonych, ale mogących otworzyć się, futer pachnących kardamonem i zeszytów, w których zapisywało się eseje o Bargeldzie. Był dylemat: czy można, czy jest w ogóle etycznym przywiązywać się, zaprzepaszczać szanse na nieodkryte lądy i pozostawać w tym samym miejscu, czy grzechem było mówić o sobie w formie stałej, czy było to czymś, co liczyło się na końcu, te stagnacje i przyklejone buty. Były to jakieś igiełki w pupie, nie mógł usiedzieć na miejscu, swędziało go, kiedy próbował, chociaż tutaj było fajnie i ludzie podobali mu się, odkrywali iksy w równaniu. Było dobrze, tylko mogło być pewnie lepiej, co nie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz